Kilkadziesiąt
lat wcześniej
Co
może być najgorsze dla nastoletniej, potężnej czarownicy? Trudne
zaklęcia? Phi, bułka z masłem. Konsekwencje wynikające z
idiotycznych zasad przodków? Kaszka z mleczkiem. Najgorsze jest brak
oparcia. Moc wypełnia każdą cząsteczkę ciała, czasem trudno
jest panować nad wszystkim. Wówczas potrzebujemy oparcia od drugiej
osoby. Znaleźć punkt zaczepienia, gdzie będziemy kontrolować
swoje działania, a nie bać się kolejnego dnia. Bonnie to straciła,
a Caroline wiedziała o tym. Doskonale wręcz, ponieważ już nie raz
przeżyła brak kontroli swojej przyjaciółki. Chciała zostać jej
punktem oparcia, wspierała ją na każdym kroku. Oczekiwała,że
pozostali też będą się starać, też będą chcieli pomóc
Bonnie. Jednak ona sama nie chciała pomocy, a inni nie naciskali.
Nawet Elena, która całkowicie zatopiła się w miłości do
Damon'a, a Bonnie tylko głaskała ją po plecach i latała na każde
zawołanie, gdy potrzebne było „czary mary”. Blondynka
postanowiła zabrać gdzieś Bonnie. Gdzieś daleko stąd, niech
dziewczyna pozna świat i odpocznie od obowiązku ratowania każdego,
zapchlonego, nadprzyrodzonego tyłka! Dla Caroline nie było to
nic trudnego zorganizować taki wyjazd. Ze zdolnościami
hipnozy,mogły nocować w najlepszych hotelach, pić najdroższe
drinki, opalać się na najgorętszych plażach. Chociaż tak
odwdzięczy się przyjaciółce. Z uśmiechem na twarzy weszła do
ich wspólnego mieszkania. Zastała Bonnie przy księgach z
zaklęciami.
-Powiedz
mi, gdzie wybieramy się najpierw? Las Vegas czy może Nowy Jork? -
blondynka rzuciła ogromny segregator wypełniony planami przyszłej
podroży na księgę, którą właśnie czytała ciemnowłosa.
- Że co proszę? Nie mam ochoty na żarty, Caroline. - odparła – Co to jest tak w ogóle? Nowy Jork,Nowy Orlean, Boston, Baltimore?Oszalałaś chyba – nie dowierzała w to co widzi. Zrobiło jej się miło, tak na sekundę. Ktoś pomyślał o niej. Bonnie wiedziała,że Caroline jest niesamowita, ale żeby aż tak?
- Że co proszę? Nie mam ochoty na żarty, Caroline. - odparła – Co to jest tak w ogóle? Nowy Jork,Nowy Orlean, Boston, Baltimore?Oszalałaś chyba – nie dowierzała w to co widzi. Zrobiło jej się miło, tak na sekundę. Ktoś pomyślał o niej. Bonnie wiedziała,że Caroline jest niesamowita, ale żeby aż tak?
Nie
marudź. Zostałyśmy we dwie, ale nie zostaniemy ani dnia dłużej w
tym mieście. Pakuj się i nie chce słyszeć najmniejszego
sprzeciwu. - przysiadła się obok ciemnowłosej – Bonnie, słuchaj.
Jeremy nie żyje od kilku miesięcy, a Ty straciłaś swój punkt
oparcia. Nie próbuj mi wmawiać, że jest inaczej. Tęsknisz za nim,
ale nie zagłębiaj się w tym. Tracisz kontrolę nad swoimi mocami.
Martwię się. Potrzebujemy się nawzajem. Tyler odszedł, Elena
wyjechała, a Stefan goni głupio za lekarstwem, które jest nie
wiadomo gdzie. Rodzeństwo pierwszych też gdzieś wybyło. Proszę
Cie, zróbmy coś, poznajmy ten cholerny świat. Zacznijmy od nowa,
co Ty na co? - Caroline zrobiła jedną z tych swoich min smutnego
szczeniaczka. Miała rację. Bennet'ówna od kilku miesięcy jest w
rozsypce. Nie może się na niczym skupić. Czyta księgi, jakby
liczyła na to, że tam znajdzie odpowiedź na swoje problemy. Co
za bzdura. Najgorzej, że jej problemy działają negatywnie na
otoczenie, na Caroline. To ona najbardziej odczuwała nadmiar mocy,
którą wypełnia czarownice. Złość zamienia się wściekłość,
a wówczas wiedźma nie panuję nad niczym. Już nie potrafi zliczyć
ile razy rzuciła wampirzycą o ścianę, gdy ta chciała schować
zdjęcia Jeremego, lub chociaż je przenieść. Ukucie. Dalej bolało
ją myślenie o nim. Dalej za nim tęskni, a on nie wróci. Próbowała
przywrócić go do życia, może nawet z trzy razy. Zazdrościła
Elenie, że mogła wyłączyć te cholerne uczucia. Powracało do
niej to za każdym razem, wspólne chwile, pocałunki, siedzenie w
milczeniu. On był jej oparciem, wspierał, pocieszał, po prostu
był. Był gdy innych zabrakło, był w szczęściu, w smutku, w
najgorszych chwilach i dawał nadzieje. Bóg, ktokolwiek jest tam
zabiera tylko tych najlepszych. Zabiera ich od nas. A później
zostaje pustka, i ogromny ból. Bonnie wiedziała, że musi ruszyć
na przód. Westchnęła.
- Caroline Forbes – wzięła do ręki segregator. - Myślę,że zaczniemy mhm. - udawała,że się zastanawia. - O wiem! Nowy Orlean wygląda kusząco. - Poruszyła brwiami do góry i uśmiechnęła się. Blondynka uściskała przyjaciółkę i razem wybuchy śmiechem. Wampirzyca była przeszczęśliwa, że plan się powiódł. Była szansa, była nadzieja na nowy start, a przede wszystkim na nowe i lepsze życie dla Bonnie. To będą najdłuższe i najlepsze wakacje w ich życiu. Obydwie to wiedziały.
***
Za dwie godziny dziewczyny miały opuścić rodzinne miasteczko na kilka tygodni, miesięcy może nawet i lat. Bonnie wiedziała co musi zrobić. Ostatni raz, a później zacznie nowe życie. Czysta karta, czysty start. Ostrożnie otworzyła bramę od cmentarza. Znała drogę na pamięć. Prawo, prosto, trzecia alejka, piąty grób od prawej. Stała tam ubrana w ciemnym płaszczu i grubym szalu. Marzec nie był do końca ciepły tego roku. Ściągnęła skórzane rękawiczki, wyciągnęła małą ściereczkę z torebki i przetarła nagrobek. Usiadła na ławce. Westchnęła. To jest jej pożegnanie. Łzy napłynęły jej do oczu. Nie chciała tego. Dlaczego mnie zostawiłeś? Obiecałeś, że to będzie na zawsze, że zostaniesz ze mną bez względu na wszystko. Okłamałeś mnie. Nagle poczuła złość. On sobie spoczywa w pokoju, zostawiając ją samą w tym niebezpiecznym świecie. Wdech, wydech,wdech wydech. Uspokoiła się. Jer, wyjeżdżam. Caroline się uparła i w sumie podoba mi się ten pomysł. Może nie powinnam, wszystko jest jeszcze takie świeże, ale muszę. Nie wiesz jak bardzo Ciebie potrzebuję, Twojego uśmiechu, głosu, dotyku. Przymknęła oczy, łzy spłynęły po jej zmarzniętych policzkach. Biorę się w garść,Jer. Zaczynam od nowa. Bez Ciebie w moim życiu,ale na zawsze pozostaniesz gdzieś w głęboko w moim sercu. Nigdy Cię nie zapomnę. Byłeś całym dobrem w moim życiu i to chcę pamiętać. Wierzę, że ból zniknie, trzymaj za mnie kciuki Jeremy. Kocham Cię i będę tęsknić. Będę silna, dla Ciebie. Wstała. Ostatni raz posłała uśmiech dla Niego. Odwróciła się i skierowała się do bramy, gdzie za nią czekała już Caroline.
- Caroline Forbes – wzięła do ręki segregator. - Myślę,że zaczniemy mhm. - udawała,że się zastanawia. - O wiem! Nowy Orlean wygląda kusząco. - Poruszyła brwiami do góry i uśmiechnęła się. Blondynka uściskała przyjaciółkę i razem wybuchy śmiechem. Wampirzyca była przeszczęśliwa, że plan się powiódł. Była szansa, była nadzieja na nowy start, a przede wszystkim na nowe i lepsze życie dla Bonnie. To będą najdłuższe i najlepsze wakacje w ich życiu. Obydwie to wiedziały.
***
Za dwie godziny dziewczyny miały opuścić rodzinne miasteczko na kilka tygodni, miesięcy może nawet i lat. Bonnie wiedziała co musi zrobić. Ostatni raz, a później zacznie nowe życie. Czysta karta, czysty start. Ostrożnie otworzyła bramę od cmentarza. Znała drogę na pamięć. Prawo, prosto, trzecia alejka, piąty grób od prawej. Stała tam ubrana w ciemnym płaszczu i grubym szalu. Marzec nie był do końca ciepły tego roku. Ściągnęła skórzane rękawiczki, wyciągnęła małą ściereczkę z torebki i przetarła nagrobek. Usiadła na ławce. Westchnęła. To jest jej pożegnanie. Łzy napłynęły jej do oczu. Nie chciała tego. Dlaczego mnie zostawiłeś? Obiecałeś, że to będzie na zawsze, że zostaniesz ze mną bez względu na wszystko. Okłamałeś mnie. Nagle poczuła złość. On sobie spoczywa w pokoju, zostawiając ją samą w tym niebezpiecznym świecie. Wdech, wydech,wdech wydech. Uspokoiła się. Jer, wyjeżdżam. Caroline się uparła i w sumie podoba mi się ten pomysł. Może nie powinnam, wszystko jest jeszcze takie świeże, ale muszę. Nie wiesz jak bardzo Ciebie potrzebuję, Twojego uśmiechu, głosu, dotyku. Przymknęła oczy, łzy spłynęły po jej zmarzniętych policzkach. Biorę się w garść,Jer. Zaczynam od nowa. Bez Ciebie w moim życiu,ale na zawsze pozostaniesz gdzieś w głęboko w moim sercu. Nigdy Cię nie zapomnę. Byłeś całym dobrem w moim życiu i to chcę pamiętać. Wierzę, że ból zniknie, trzymaj za mnie kciuki Jeremy. Kocham Cię i będę tęsknić. Będę silna, dla Ciebie. Wstała. Ostatni raz posłała uśmiech dla Niego. Odwróciła się i skierowała się do bramy, gdzie za nią czekała już Caroline.
-Wszystko
gra Bonnie? - spytała zmartwiona. Wiedziała, że pożegnanie
będzie trudne dla przyjaciółki. Sama ją na to namówiła.
Musiała się z nim pożegnać, by zacząć od nowa. - Tak,
wszystko gra. - posłała cień uśmiechu. Ruszyły. Wsiadły do
samolotu. Obydwie wolne od wspomnień, od starego życia. A już tam
na dole czekało na te dwie dziewczyny nowe życie. Były na to
gotowe. Nareszcie.
______________________________________________________
Witam! Opowiadanie jest chyba jak na razie owiane tajemnicą. Mogę wyjawić, że są spore różnice w porównaniu do serialu. Nawet nie wiem gdzie mogę umieścić akcję. Never mind. Mam nadzieję, że się podoba. Zapraszam do komentowania i polecania bloga. Pozdrawiam! :)
Hej!
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że chyba pierwszy raz będę czytać opowiadanie, w którym tak dużą rolę odgrywa Bonnie. Zawsze koncentrowano się na Elenie, Katherine, Caroline, Klausie, ale Bonnie przeważnie stała gdzieś z boku, mało znacząca, jedynie jako taki "zapychacz". Mam nadzieję, że tutaj poznam ją jeszcze raz, ale z nieco innej strony. :)
Podoba mi się również pomysł wyjazdu na wakacje. To coś podobnego, na co ja postawiłam, tylko że u mnie wyjeżdża Care.
Pożegnanie z młodym Gilbertem było bardzo emocjonalne. Gdzieś tam chwytało za serce, a łzy chciałyby się cisnąć do oczu. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak trudne było to dla Bonnie.
W ogóle, co muszę przyznać, bardzo fajnie opisałaś rolę Bonnie w życiu Eleny przez ostatni czas. Podobało mi się określenie, że była zawsze, kiedy trzeba było zrobić jakieś "czary mary". Jeszcze jak oglądałam serial, zawsze było mi jej strasznie szkoda. W gruncie rzeczy BonBon wielokrotnie się poświęcała, niewiele dostając w zamian.
Na pewno będę kontynuować czytanie Twojego opowiadania z czystej ciekawości, zainteresowania. :)
Mam jeszcze kilka sugestii technicznych: brak akapitów niejednokrotnie powodował, że trochę się gubiłam w tekście. Czasem zaczynałaś jedną myśl zaraz po drugiej, ciągnąc wszystko w jednej linijce i to lekko dekoncentrowało. Wstawienie ich ułatwi więc zarówno skupienie się, ale też zdecydowanie poprawi estetykę samego wpisu. Tak samo jak wyjustowanie tekstu. :)
Oczywiście to tylko moje malutkie porady, których wcale nie musisz wprowadzać w życie, jeśli uważasz, że to niepotrzebne. :D
Pozdrawiam ciepło i zapraszam również do siebie!
Sight, List na zgodę
Jejku tyle miłych słów, dziękuję bardzo naprawdę. Wiele dla mnie znaczy, i masz rację, kompletnie wyleciały mi akapity z głowy. Pozdrawiam i zajrzę do Ciebie, pozdrawiam ;)
UsuńHej;-)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że znalazłam Twój blog. Natrafiłam na niego w katalogu blogów o wampirach. Konkretnie szukałam właśnie jakiegoś fanfiku o Pamietnikach albo o The Oryginals. A wbrew pozorom wcale nie jest tak łatwo znaleźć coś godnego uwagi. A Twój blog zdecydowanie jest godny uwagi. Wnioskuję, że historia będzie się krecic wokół Bonnie, co też jest dość wyjątkowe, bo zazwyczaj na pierwszym planie jest Elena i bracia Salvatore. A szkoda, bo Bonnie jest zdecydowanie niedoceniana.
Hmmmm... z treści wynika, ze wszyscy bohaterowie się podzielili... Jest gdzieś tam lek... którego jeszcze nikt nie wypił... Jeremi nie żyje... więc jakby odnieść to czasowo do serialu, to jesteśmy gdzieś e momencie przebudzenia się Silesa. Caroline i Bon jadą do Nowego Orleanu. żeby odpocząć... taaaa..odpocząć do Nowego Orleanu... ciekawa jestem czy spotkają Marcela i czy tam też będzie taki młyn jak w serialu.
www.swiatlocienn.blog.pl
Serdecznie dziękuję za tak mile słowa! Pozdrawiam :)
Usuń