2 sie 2016

Rozdział II

Podróż zleciała szybko. Szczerze mówiąc Bonnie pamiętała z niej tylko urywki. Zasnęła w samolocie z wymęczenia. Miała dziwny sen, dotyczący Nowego Orleanu. Było w nim dużo krwi, krzyków, wyczuwała strach, rozpacz, a zarazem wole walki. Tak jakby tamtejsze czarownice się czegoś obawiały. W kącie ujrzała postać skulonych wilków, co oznaczało, że nie mają tam łatwego życia. I oczywiście, wiecznie dumne, pewne siebie, krwiopijne wampiry. Zawsze stały ponadto, a najmniejsza drzazga mogła je zabić, tak jak ugryzienie wilkołaka czy czarownica. Fakt faktem,że ratowała ich krew Klausa w jednym z tych przypadków. Właśnie, Klaus... Też tam był, jak i jego cała rodzinka. Jednak nie odgrywał w tym śnie tak ważnej roli. Bonnie myślała, że będą oni panować nad wszystkim  i siać strach. Myliła się. Byli z boku, nie obchodziło ich za bardzo co tam się dzieje. Mieli inny cel, ważniejszy niż całą ta chora hierarchia w mieście. Czuła,że było to ostrzeżenie od przodków.  
Miała swój prywatny cel jeśli chodzi o to miasto. Nie bez przyczyny wskazała na nie jako pierwszy cel podróży. Każdy w swoim nadprzyrodzonym życiu powinien się tu wybrać. Szczególnie czarownice. Słyszała, czytała, i wiedziała,że jest tu bardzo silny sabat. Jeden z najsilniejszych, rozproszony po każdej dzielnicy miasta.  Ostatnimi czasami osłabiony przez wampiry, a raczej przez „coś” co mogło je kontrolować, a było w posiadaniu krwiopijców. Bonnie uznała, że musi się o tym wszystkim  dowiedzieć. Między zwiedzaniem, a imprezowaniem z Caroline musi znaleźć czas, aby pomóc czarownicom. Jest jedną z nich i nie pozwoli, by ktoś krzywdził jej ludzi. Chroniła wampirów, którzy byli jej bliskimi. Może i ochronić nieznanych jej ludzi, którzy są już jej rodziną. Każda czarownica jest  jej krewnym. I będzie o nie walczyć. Znajdzie swój punkt  oparcia właśnie u nich. Jednak tylko tak jej się wydawało....
Obydwie dziewczyny dotarły do hotelu. Caroline świeciły się oczy z podekscytowania, Bonnie miała mniejszy zapał. 
-Ohh, Bonnie! Więcej entuzjazmu!- Caroline właśnie wypakowywała walizkę, układając starannie   każdą bluzkę, spodnie czy koszulę. Perfekcjonizm nigdy jej nie opuszczał. - I wypakowuj się szybciej.  Nadchodzi wieczór, idziemy się zabawić. - Poruszyła brwiami do góry i uśmiechnęła się dość „mrocznie” - Ubierz się ładnie, musisz w końcu ukazać swoje atuty i połapać kilka przystojniaków, za drinki nie będziesz musiała przynajmniej płacić- mrugnęła do przyjaciółki. Czarownica popatrzyła na nią karcącym wzrokiem i pokręciła głową.
Kiedy Caroline zajęła ich wspólną łazienkę, Bonnie miała  czas przyjrzeć się pokojowi, w którym spędzi trzy tygodnie. Był on prosty, duża przestrzeń, bordowo-szare ściany. Ogromne okno , w rogu obok niego sporych rozmiarów szafa, zaraz przy niej komoda. Po drugiej stronie stały dwa łóżka, rozdzielone od siebie nocnymi stolikami. Skromnie i ze stylem. Tak jak obydwie uwielbiały. Łazienka jak się później okazało była podobnych rozmiarów co pokój. Wanna, prysznic, duże lustro, kilka szafek. Wszystko utrzymane w kolorach błękitu i bieli. Bonnie nie chciała wychodzić. Napuściła do wanny wody, wlała różne olejki i leżała relaksując się.  Dopiero pukanie Caroline wybudziło ją z tej przyjemności. Szybko zebrała się i była gotowa na wieczorne wyjście z przyjaciółką. 
Gdy wychodziło się na główne ulice Nowego Orleanu można było wyczuć w powietrzu dobrą zabawę, która nigdy się tu nie kończyła. Przed jednym z klubów stały właśnie dwie dziewczyny. Blondynka ubrana w klasyczną małą czarną z dodatkami koronki, w wysokich szpilkach oraz z kopertówką w ręce stała i rozglądała się, podziwiając uroki miasta. Tylko ktoś z jej rodzaju mógł wyczuć co naprawdę tam się dzieje. Para miziająca się pod murem? Prawda- dla ludzi, a dla tych co umieją patrzeć był to wampir osuszający jakąś turystkę z krwi. Dziewczyna skrzywiła się na ten widok, wolała krew z woreczków. Nienawidziła, gdy ktoś krzywdził ludzi.  
Bonnie rozglądała się po mieście. Ubrana w kwiatową sukienkę przed kolano, lekko rozkloszowaną, szpilki i małą torebeczkę na ramie przyciągała spojrzenia kilku facetów. Czarownica nie była głupia, wiedziała, że to wampiry i że prawdopodobnie zostałaby ich kolacją. Obróciła się w stronę Caroline. 
- Prowadź, gdziekolwiek.. Roi się tu od wampirów. - może nie to odpychało najbardziej ciemnowłosą, bardziej ją interesowało gdzie znajdzie jakąkolwiek czarownice. Na pewno nie mieszka tu sama starszyzna, musi być ktoś młody, a młodzi lubią się bawić. Zgrabnie ruszyła z blondynką. 
W końcu znalazły bar Rousseau's i był to strzał w dziesiątkę. Bonnie wyczuła w pobliżu inną czarownicę. Potrzebowała tylko okazji, aby ją znaleźć i porozmawiać, a problem tkwił w tym, że Caroline nie opuści jej dziś na krok. Oznaczało to, że trzeba mocno upić blondynkę, a samemu pozostać trzeźwą. 
Kolejki szły jak burza, jedna za drugą. Bonnie sprytnym i delikatnym zaklęciem „wyparowywała” alkohol ze swoich drinków, dzięki czemu pozostała trzeźwa. W przeciwieństwie do Caroline. Tej dziewczynie nikt nie mógł dorównać. Blondynka właśnie szalała na parkiecie w tłumie, mimo że uporczywie prosiła Bonnie, aby dołączyła do niej, ta tłumaczyła się, że nie ma talentu to tańca i zostanie na miejscu. Oczywiście to była kompletna bzdura, Bennet'ówna kochała tańczyć, szczególnie w klubach. Jednak musiała znaleźć czarownice. Wstała z krzesła, już chciała odejść jednak ktoś inny był szybszy. Złapał ją za rękę i zaciągnął w kąt baru. 
- Jesteś dziewczyno niepoważna?! Życie Ci niemiłe czy jak? - kobieta, która aktualnie na nią wrzeszczała nie mogła być o wiele starsza. Szczupła, wysoka, o czarnych włosach i oczach. A co najważniejsze Bonnie wyczuła, że właśnie jej szukała. Jest czarownicą. 
- I mi również miło Ciebie poznać. - odparła 
- Ohg, nie pora na żarty, zaraz tu będą, musisz się ukryć, Jezusicku. Jesteś pijana? No świetnie, pewnie alkohol Cie do tego podkusił... - dziewczyna zaczęła się niepewnie rozglądać, w te i wewte, zdenerwowała się i to bardzo. Smarkula sobie uprawia magie, a bar za to oberwie. Pięknie 
- Przepraszam- zero reakcji. - EJ HALO, JA TU JESTEM! - krzyknęła, aż druga z nich podskoczyła. - Możesz mi wyjaśnić o co Ci chodzi? Dlaczego miałabym nie czarować? Jestem czarownicą, no wiesz, to leży w mojej naturze. Jak i w Twojej...  - Bonnie spojrzała na koleżankę z lekkim rozbawieniem.  To jakaś wariatka.
- Ty nic nie wiesz? Nie jesteś stąd..- jej oczy zrobiły się większe ze zdziwienia. Ale zaraz do nich wkradł się strach. 
- No tak, jestem tu nowa- tak jakby, więc może mnie oświecisz? - Bonnie wzięła dwa krzesła stojące obok, ustawiła obok siebie i usiadła na jednym z nich, wskazując ręką na drugie patrząc na „koleżankę” 
- Wampiry, a raczej ich naczelny, król, władca, jakkolwiek go nazwać, znalazł sposób na to, żeby nas kontrolować. Nie wiem jak to robi, ale każde zaklęcie, które rzuci wiedźma jest w jakiś sposób wyczuwalne. Dokładnie wiadomo kto i kiedy tego dokonał, nawet jeśli było to coś takiego małego jak twoje, dzisiejsze przy barze. 
- Wyczuwa, aha, czyli jakby co, wie kto jaki rzucił urok. Wielki mi halo – Bonnie nie pojmowała o co takie zamieszanie. Okej- mieli sposób, ale co z tego? 
-Nic nie rozumiesz. Czarownica jest groźna dla każdego, a szczególnie za groźna dla wampirów. Chcemy ratować ludzi, więc magia jest rozwiązaniem. Im to nie pasuje, więc muszą coś z tym zrobić i robią- rzekła. - Teraz pakuj walizki i jak  najszybciej stąd wiej i nigdy nie wracaj, może Ci się poszczęści bo inaczej... 
- Inaczej co? No powiedz – czarnowłosa poczuła lekki strach, co mogłoby się jej stać? 
- Inaczej umrzesz.  - tego nie powiedziała barmanka. Bonnie odwróciła się i zobaczyła ciemnoskórego wampira, umięśniony, cyniczny uśmiech, skórzana kurtka, a przede wszystkim pierścień, który chroni go przed słońcem. - Idziesz ze mną, zaraz Ci wszystko wyjaśnię. - złapał Bennet'ówna za ramię i szarpnął do góry. - A ty, Sophie- zwrócił się do barmanki. - Zmykaj stąd. Bo jeszcze oberwiesz. - dziewczyna szybko się ulotniła.  

**** chwilę wcześniej  
Caroline całkowicie zatopiła się w tańcu i alkoholu. Wiedziała, że są to wakacje dla Bonnie, ale ona sama musiała trochę skorzystać. Może to być samolubne, ale po zerwaniu z Tyler'em była w totalnej rozsypce. Do tego Stefan ściga lekarstwo, Elena wyjechała z Damon'em w jakąś chorą podróż, Jeremy nie żyje. Na nie dwie najbardziej to się odbiło. Zostały same.
Tańczyła i piła bez opamiętania. Nawet nie zauważyła, że Bonnie gdzieś zniknęła. Podeszła do baru, zamówiła kolejnego drinka. Gdy czekała ktoś dosiadł się blisko niej. 
- Witaj, kochana – znała ten głos, znała ten zapach, znała tą twarz. To chyba jakieś żarty 
-Klaus... - zaniemówiła. Doskonale wiedziała, że wyniósł się wraz z całą rodziną, ale nie wiedziała gdzie. Przecież mogła to sprawdzić! - Nie wiedziałam,że to właśnie tu się przeprowadziłeś. - rzekła po dłuższej chwili milczenia. Był blisko niej, patrzył prosto w jej oczy. Spuściła wzrok. 
- A ja nie wiedziałem, że masz zamiar mnie odwiedzić, mogłaś uprzedzić. - uśmiechnął się. Oh jak Caroline tęskniła za tym uśmiechem. Musiała sama przed sobą przyznać, że zwalał on z nóg. 
- Chciałbyś – burknęła. Mimo, że kiedyś coś między nimi zaiskrzyło to musiała nałożyć maskę obojętności. Dodatkowo była pijana, musi być twarda. 
- Caroline, jesteś zawsze mile widziana w moich progach. - zobaczyła,że też nie jest „na sucho”. W ręce trzymał burbon, który delikatnie popijał. 
- Szkoda, że bez wzajemności – uśmiechnęła się sztucznie. Już miała odchodzić, gdy podeszła do niej barmanka, wyraźnie wystraszona. 
- Twoja koleżanka ma kłopoty. - zwróciła się do Caroline. - A ty- popatrzała na Klausa. - Mogłeś uprzedzić gości o tym jakie konsekwencje wynikają z używania czarów. Marcel ją ma, nie wiem czy długo pożyje. - odeszła. 
 Caroline o mało co nie zemdlała, miała szczęście że złapała ją hybryda. 
- Mam Cię, mam cie kochana. - usadził ją wygodnie na miejscu . - Nie martw się, zaraz się tym zajmę. - wyciągnął telefon i szybko wykręcił numer. 
- Nik, rozumiem, że masz chory zwyczaj imprezowania w środku tygodnia, ale zrozum raz na zawsze- to tylko twój zwyczaj!
- Oh bracie, nie bądź księżniczką. Potrzebuję Cię, zbieraj swoj pierwotny tyłek. 
- Co się stało? - koniec żartów, dawno się nie kłócili, żaden z nich nie chciał przerywać tej sielanki. 
- Mały problem z Marcelem. Schwytał niepotrzebnie jedną czarownicę, a jest powód dla którego musi żyć. Załatw to, dobrze wiesz gdzie odbywają się egzekucje. - rzekł. Nie musiał tego robić, życie Bennet'ówny było mu obojętne. Ale Caroline nie, a wiedział,że tym nazbiera sobie u niej plusów. Będzie mu wdzięczna i może nawet wybaczy. 
- Więc teraz załatwiam brudną robotę, awans, cudnie. - w słuchawce można było usłyszeć, że osoba podnosi się z łóżka – Dobra, zaraz to załatwię.  
- Dziękuje Kol – odparł Klaus i się rozłączył. Miał tylko nadzieje, że jego brat zdąży, musiał, inaczej wyrwie serce jemu jak i Marcelowi. 

___________________________
Witam, mam nadzieję że rozdział się spodobał. Proszę was, abyście dawali małe sugestie dotyczące pisania jak i wyglądu bloga, wszystko czytam i staram się analizować no i naturalnie wprowadzić. Rozdziały nie będą publikowane jakoś systematycznie - wena ma swoje dni. Gorące pozdrowienia i komentujcie! 

6 komentarzy:

  1. Hej!
    No to tak - to, że Care wyciągnęła Bonnie na imprezę jakoś wcale mnie nie dziwi. To nawet dobrze, to fajna okazja, aby na chwilę zapomnieć o wszystkim złym, co spotkało i jedną, i drugą z nich. Szkoda tylko, że w gruncie rzeczy Bonnie miała trochę inny plan i - jak widać - nie wyszło jej to na dobre. Powinna pójść w ślady przyjaciółki, trochę się rozerwać, a potem przejść do dzieła. Obowiązki i przyjemność nie zawsze idą w parze.
    Scena spotkania Klausa i Caroline oczywiście raduje moje serducho, bo jestem totalnie za Klaroline, więc... <3
    Klaus jak zawsze we wszystkim widzi korzyści dla siebie, nigdy niczego nie zrobi bezinteresownie. No cóż, chyba już się do tego przyzwyczailiśmy.
    Mam nadzieję, że sprawa szybko zostanie rozwiązana, bo szkoda by było, gdyby biedna Bonnie musiała ponieść konsekwencję za taką pierdołę.
    A co do wyglądu bloga - zastanawiałaś się może nad jakimś szablonem? Jest kilka szabloniarni, które mają cudowne prace, np. GraphicPoison.
    A na ten moment sugerowałabym jednak zmniejszyć trochę czcionkę i wyjustować tekst. Będzie to wyglądać estetycznie. :)
    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam! :)
    Sight

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje! :)
      Na razie nie mam głowy do szablonów, ciągle walczę z wyglądem tak jak jest teraz. Tekst robi ze mnie żarty i nie mogę go dobrze sformatować. Dopiero się uczę tego blogger'a :) Ale gdy wszystko opanuje na bank skombinuje jakiś szablonik, dziękuje za rade :)

      Usuń
  2. Pierwszy raz spotykam się z blogiem gdzie główną rolę odgrywa Bonnie :) Cieszę się, że w końcu ktoś o niej pisze :D No, ale przejdę do rozdziału :)
    Dobrze, że Caroline wyciągnęła Bonnie na imprezę. Na początku myślałam w końcu się wyluzuje i zapomni o wszystkim . A tu ni stąd ni zowąd Marcel wyskoczył. Kurna szybki jest. Znaczy wiem, że król wampirów, ale mógł dać im się pobawić. Choć patrząc na Bonnie to faktycznie miała inne plany. Teraz czas na moją miłość czyli Klaroline <3 Jak ja się cieszę, że oni tu są. Klaus taki uroczy. Może nie ratuje jej z własnej woli no ale robi to dla Caro i to jest dla mnie urocze. Kol aka pomoc dla Bonnie? Hmm... jestem ciekawa jak to się potoczy xD
    Życzę weny i czekam na kolejne rozdziały ;*
    Pozdrawiam,
    Rayna
    xoxo

    PS. Kol gratuluje awansu! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje! :) Takie komentarze totalnie napędzają moją wene! :D Powiem,że Kol odegra znaczącą role w tym opowiadaniu, tak jak reszta jego braci, ale na to trzeba poczekać!
      Pozdrawiam również :*

      Usuń
  3. Witam!
    Na początku chciałam podziękować za przeczytanie mojego opowiadania i wyrażenia swojej opinii na jego temat!
    Już czytałam Twojego bloga wcześniej i byłam święcie przekonana, że zostawiłam po sobie komentarz, który widocznie się nie dodał... Przeczytałam wszystko od początku w ramach przypomnienia i mam nadzieję, że tym razem komentarz się doda :)
    Pierwszy raz spotykam się z opowiadaniem, w którym Bonnie jest główną postacią! Jak dla mnie super pomysł i coś nowego, świeżego.
    Byłam mega szczęśliwa, że Bonnie dała się wyciągnąć Caroline na "wakacje" i to jeszcze do Nowego Orleanu, gdzie możemy spotkać we własnej osobie Klausa *.*
    Widzę, że już zaczynają się małe kłopoty...
    Czekam na następny rozdział z wielką niecierpliwością!
    Życzę dużo weny i czasu na pisanie!
    Pozdrawiam, Eunice!

    [ http://madeline-dean.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za odwiedziny i miłe słowa :)
      Pozdrawiam serdecznie :D

      Usuń

Layout by Alessa Belikov